Każdy ma swój punkt widzenia. Jedni patrzą z góry, inni trochę spod byka albo jakby byli obłąkani, a przynajmniej mnie tak się wydaje.. Ja w każdym razie nie mam problemu z wyborem, ja zawsze patrzę z dołu albo prawie zawsze.
Widzę na przykład skrawek niedopranych spodni, bo „jeszcze ten tydzień oblecą”, obdartą nogę o krzak malin przy koszeniu trawy, nawet właśnie tę trawę przelatującą tam i z powrotem. Czasem zdarzy się że gruchnie o mnie kamień, zmoczę się do suchej nitki w kałuży, która zdaje się nie mieć dla mnie brzegu ani dna, jak dla was „człowieków” wielki i nieposkromiony ocean. Wkurzę się bo spadnie na mnie wielka, ohydna kupa błota a potem nikt nie chce mnie wykąpać przez miesiąc. Czuję jak szarpie mnie tymi ostrymi zębiskami i liże ogromnym, mokrym, śliskim.. a fuj! Jęzorem ten wasz kochany najlepszy przyjaciel – pies. Dla mnie nic w nim przyjacielskiego – skomle, piszczy, budzi w nocy, nakarmić trzeba, wyprowadzić trzeba. Same kłopoty. Ja takich nie sprawiam a nikt mi nie powie: o jaki śliczny, o jaki kochany, no choć do pańci! Co prawda nie podbiegnę czy choćby nie zamerdam ogonem bo i nie mam jak, patyka też nie przyniosę.. ale dobra i tak w hierarchii sprawiania kłopotów jestem niżej od Bajtka.
Właśnie. Bajtek. I tu należałoby zacząć moją historię. Bo tak naprawdę chociaż wnerwia mnie niemiłosiernie jestem mu coś winny. A właściwie to zawdzięczam mu swój nędzny żywot. Oczywiście nie powiem mu tego wprost, nie żebym się wstydził czy coś ale i tak by nie zrozumiał. Ja nie uważam tak jak oni że psy to takie niby mądre istoty. No bo niech mi ktoś wytłumaczy kto normalny tapla się w brudnej, ohydnej wodzie na pierwszym lepszym chodniku. Ale to jeszcze nic, patrzeć to ja nie mogę dopiero jak chlapta to do pyska i jeszcze się szczerzy jakby to była ambrozja.
Z życia buta
Albo idziemy sobie spokojnie na spacer a on ryc i daje nura w jakieś zapajęczone, ciemne zakamarki bo zobaczył robala abo ptaszynę i wyprawia dzikie harce jakby był po paru głębszych.
Jak ten ssakowaty gościu może mieć jakikolwiek intelekt skoro taki Bajtek, który podobno do nich należy, co dzień szczeka na naszego listonosza Józia. I próbuje mu tłumaczyć że facet ma po prostu taką fuchę, właściwie to nawet mu nie zazdroszczę. Obszczekują go wszystkie psy w okolicy, włóczy tą torbę i musi ucinać niby to przyjemne pogawędki z wszystkimi Grażynkami, Krystynkami i Basiami na osiedlu. A taki Bajtek mu jeszcze dokłada.. No sznurówki same się luzują. No dobra zboczyłem z tematu. Chodzi więc o to, że mimo jego wad, nie mogę się skarżyć i protestować bo uratował mnie ze śmietnika kiedy znudziłem się mojej rozpieszczonej właścicielce, u której zresztą do pewnego momentu miałem sielankę. Teraz już tak kolorowo nie jest ale przynajmniej w ogóle jakoś JEST. A to właśnie dzięki niemu.